11/05 SUNDOWN - Deal With The Devil
- douslyszenia

- 16 maj 2019
- 2 minut(y) czytania
Parę dni temu miał swoją premierę już czwarty sezon amerykańskiej produkcji Lucifer. Głównym bohaterem serialu jest znudzony panowaniem w piekle Lucyfer Morningstar, który pojawia się w Los Angeles w ramach wakacji. Na miejscu poznaje detektyw Chloe Decker i ostatecznie wskutek różnych perypetii kończy w roli policyjnego konsultanta - jedną z niezwykłych umiejętności Lucyfera jest skłanianie ludzi do ujawniania swoich najskrytszych pragnień. W zasadzie w każdym odcinku pojawia się - słynne już - 'what is that you truly desire?'. Do tej pory nie jestem pewna, czy to rzeczywiście jakieś super mojo, czy po prostu magia brytyjskiego akcentu.
Dokąd zmierzam? Gdyby Lucyfer, patrząc mi głęboko w oczy, zapytał czego skrycie pragnę posłuchać, byłabym pewnie zmuszona przyznać, że chętnie wróciłabym do słuchanego kiedyś namiętnie indie rocka. Dobra, mam tu na myśli przede wszystkim Kings of Leon. Pamiętam, że po zrobieniu prawa jazdy nie wsiadałam do samochodu bez Only By The Night - i w tym miejscu zgodzi się ze mną chyba każdy - najlepszego wydawnictwa w ich dyskografii. Mam wrażenie, że teraz nikt nie przyznaje się otwarcie do bycia ich fanem, choć jestem przekonana, że słysząc w radiu Use Somebody wiele takich osób zaczęło by bezwiednie śpiewać razem z Calebem.
W sumie zaczęłam zastanawiać się z czego to wynika - i nie wiem czy nie jest to przypadkiem pokłosie momentalnego wzrostu popularności tego zespołu swego czasu, ich licznych (a nie zawsze satysfakcjonujących) występów festiwalowych, no i towarzyszącej im rzeszy fanek, także tych z kryształami na twarzach. A może nie, może nie chodzi o uroki mainstreamu, tylko o sam fakt, że muzycznie - poza Only By The Night - KoL nie mieli już w zasadzie nic ciekawego do zaoferowania.
Piszę o tym wszystkim z racji tego, że Devil ukryty w utworze SUNDOWN bardzo zręcznie wykorzystał moją słabość w postaci sentymentu do KoL. Absolutnie nie mam pojęcia skąd to skojarzenie - być może słyszę coś znajomego w głosie wokalisty. Prym wiedzie tutaj dość surowo brzmiąca gitara akustyczna, uzupełniona w miarę rozwoju utworu o elektryczną, bas, chórek i.. tamburyn. Brzmi to wszystko całkiem zgrabnie, mają potencjał. Ich debiutancka płyta, 'Fall from Grace’, ukaże się już 24 maja.

Komentarze