Andrew Bird and His Finest Work Yet
- douslyszenia

- 23.03.2019
- 2 minut(y) czytania
Czy rzeczywiście mamy do czynienia z najlepszym albumem w dorobku artysty?
Przede wszystkim nie traktowałabym tego tytułu aż tak poważnie - prześledziłam kilka recenzji, które zdążyły się już od wczoraj ukazać i mam wrażenie, że niektórzy dziennikarze naprawdę próbują przeanalizować wszystkie dotychczasowe wydawnictwa artysty i ocenić najnowszy album z tej perspektywy. Wydaje mi się, że nie tędy droga - trochę więcej dystansu.
Muzycznie jest naprawdę dobrze. "Sisyphus" utrzymane jest w duchu jazzu z elementami folku, "Bloodless" i "Archipelago" z kolei wyraźnie nawiązują do stylistyki bluesowej. W obrębie całego albumu nie zabrakło również charakterystycznego, beztroskiego gwizdania artysty. Niejednokrotnie na pierwszy plan wysuwa się fortepian, dużą rolę odgrywają też smyczki. Abstrahując jednak od samej płaszczyzny muzycznej, chyba warto zwrócić uwagę na to, co Andrew Bird chce nam przekazać - w bardzo bezpośredni sposób przemyca bowiem swoje rozważania na gruncie aktualnych problemów społecznych czy politycznych... i nie tylko.
Tytułem przykładu - do 'Bloodless' dodał następującą adnotację: we find ourselves in a cold civil war. Everyone is playing their part too well. Certain actors are reaping power and wealth from divisiveness. Echoes of the Spanish civil war when fascists and clergy win because they put up a united front against the individualistic and principled (yet scattered) left. We can turn this ship around but need to step back and be honest with ourselves about what’s happening while it’s still relatively bloodless."
Tak na marginesie, "Bloodless" po pierwszym odsłuchu skojarzyło mi się z "Riders On The Storm", ale podejrzewam, że bardziej ze względu na moją słabość do Doorsów, niż ze względu na rzeczywiste podobieństwo tych utworów.
Z ciekawostek - zwróćcie uwagę na okładkę albumu - artysta odtwarza na niej obraz 'Śmierć Marata' francuskiego malarza Jacques-Louisa Davida.
Reasumując, niezależnie od tego, czy rzeczywiście jest to najlepsza z dotychczasowych płyt Birda, zdecydowanie warto poświęcić czas na jej przesłuchanie.
Tracklista:
1. Sisyphus
2. Bloodless
3. Olympians
4. Cracking Codes
5. Fallorun
6. Archipelago
7. Proxy War
8. Manifest
9. Don the Struggle
10. Bellevue Bridge Club

Komentarze